Magdalena Wosińska (rocznik ’83) urodziła się w Katowicach, a w 1991 roku wraz z rodzicami wyemigrowała z postkomunistycznej Polski do Stanów Zjednoczonych, gdzie osiedlili się w Arizonie. Od 2004 mieszka w Los Angeles. W latach ’90 jako nastolatka odnalazła poczucie wspólnoty i ukojenia wśród skejtów, których subkultura stała się jej wielką pasją i źródłem inspiracji. W wieku 14 lat zaczęła fotografować, marząc o zrobieniu okładki dla magazynu Thrasher. Z biegiem czasu osiągnęła sukces zarówno w fotografii artystycznej jak i komercyjnej. Dziś, po 25 latach, powraca do swoich korzeni z monografią „Fulfill the Dream”, w której prezentuje swoje wczesne zdjęcia ikon skateboardingu.
Opowiesz, o czym jest Twoja książka?.
O deskorolce z połowy lat 90. do dziś oraz o tym, jak pomogło mi to poradzeniu sobie z szokiem kulturowym związanym z przeprowadzką do nowego kraju.
Co zainspirowało Cię do jej wydania? Jak długo trwał proces od początkowego pomysłu do finalnej publikacji?
Około 5 lat! Zawsze chciałam wydać ten album, ale do tej pory nie było na to odpowiedniego momentu.
Jaki był najtrudniejszy moment w tworzeniu tego albumu? I dlaczego?
Przeglądanie wszystkich starych zdjęć było dość trudne, ale zarazem uwalniające.
Kiedy byłam młodsza, doświadczyłam wielu pięknych chwil, ale również tych naprawdę trudnych momentów, więc składanie tego wszystkiego w całość było bardzo emocjonalną podróżą.
Jak znalazłaś swojego wydawcę? Czy możesz opowiedzieć trochę więcej o tej drodze?
Półtora roku temu pojechałam do Meksyku na targi sztuki z zamiarem znalezienia tam wydawcy dla mojej książki. Ostatniego wieczoru poszłam na otwarcie pięknej wystawy i premiery książki dziewczyny o imieniu Pia (przyp. aut. debiutancka monografia Pii Riveroli „Flechazo”). Zapytałem, kto jest wydawcą, a oni akurat tam byli. Przedstawiłam się i zapytałam, czy byliby zainteresowani moim projektem, a oni powiedzieli, że tak. Był to pierwszy raz, kiedy pracowałem z wydawcą. Jestem bardzo wdzięczna, za ich wsparcie i wiarę we mnie!

Książka ukazała się w kwietniu, a Ty od tamtej pory jesteś w trasie z premierami. Jakie znaczenie mają dla Ciebie spotkania autorskie i bezpośrednie interakcje z Twoją publicznością? Jak się czułaś na początku, a jak to wygląda teraz?
Myślę, że ogólnie rzecz biorąc, na początku czułam to samo, co teraz. Wszystkie interakcje są bardzo szczere, a ludzie życzliwie odbierają mój album. Każda rozmowa o książce bardzo mnie cieszy i miło widzieć, jak inni ludzie utożsamiają się tą podróżą.
Twoje premiery często odbywają się w mniejszych, kameralnych, zorientowanych na społeczność miejscach, a przecież mogłabyś prezentować swoją książkę podczas większych wydarzeń. Skąd u Ciebie takie podejście?
Lubię kameralne przestrzenie, ponieważ łatwiej jest stworzyć intymną atmosferę.


Poznałyśmy się w czerwcu, w Warszawie podczas Twojej pierwszej premiery w Polsce. W tym tygodniu (jest wrzesień, gdy rozmawiamy) miałaś kolejne dwie – w Bydgoszczy podczas Vintage Photo Festival i dzień później w lokalnym skateshopie w Warszawie. Jak oceniasz polską publiczność? Czy jest tutaj coś szczególnego, co wyróżnia nas od innych miejsc, w których do tej pory podpisywałaś swój album?
Kiedy jestem w Polsce, czuję się najbardziej sobą, a kiedy wchodzę w interakcję z polską publicznością, czuję się jak w domu. Ludzie tutaj są autentyczni, a część najlepszych rozmów pochodzi właśnie od moich polskich rozmówców :-).
Twoja więź z Tatą jest naprawdę niezwykła. Widać, że jest z Ciebie bardzo dumny, a możliwość posłuchania o Twoim życiu rodzinnym i innych anegdotach jest wzruszająca. Po ponad 30 latach życia w Stanach Zjednoczonych, Twój Tata wrócił na dobre do Polski. Jak często się widujecie i jak radzicie sobie z relacją ojciec-córka na odległość?
Teraz gdy Tata mieszka w Polsce, widuję go częściej niż wtedy, gdy mieszkał w Ameryce. Gdy spędzamy razem czas, naprawdę go cenimy, ponieważ dzieli nas tak duży dystans. W tym roku widzieliśmy się już około cztery razy 🙂

Wiem, że pracujesz nad projektem o swojej Mamie. Czy możesz opowiedzieć o nim więcej? Dlaczego jest dla Ciebie ważny?
Powiem nieco więcej, gdy będę bliżej jego sfinalizowania!
Co bardziej przypomina Ci dom – Stany Zjednoczone czy Polska? Dlaczego?
Oba z różnych powodów. W Ameryce czuję się komfortowo, bo tutaj ułożyłam sobie życie związane z karierą i bliskimi przyjaciółmi, ale w głębi duszy to w Polsce czuję się najbardziej jak w domu.

Bycie outsiderką i chłopczycą przez większość życia pomogło Ci się zanurzyć w męskim świecie skaterów, muzyków czy miłośników motoryzacji, których Ty również jesteś fanką. Jak odkryłaś swoją własną drogę do kobiecości i jak udaje Ci się ją zachować w świecie często zdominowanym przez mężczyzn?
Dopiero zaczynam to wszystko rozgryzać!
Czy nadal musisz udowadniać, że możesz być w pracy tak dobra jak mężczyźni? Jeśli tak, to dlaczego tak czujesz?
Nie sądzę. Już nawet o tym nie myślę. Wiesz, z wiekiem przestajesz się tym przejmować.
Jesteś dość aktywna na swoich profilach na Instagramie, a Twoje opisy są często bardzo osobiste, szczere i wzruszające. Jak udaje Ci się zachować autentyczność i wrażliwość w świecie online, który często bywa niezwykle bezwzględny?
Nie wiem, jak mogłabym to robić inaczej! Opowiadam historie za pomocą obrazów i słów, a to jest po prostu sposób, w jaki mogę wyrazić siebie.

W tym roku skończyłaś 41 lat. Co jest najfajniejszego w starzeniu się?
Mniej strachu przed nieznanym!
Czy czujesz się spełniona?
Tak!
Czego możemy Ci życzyć?
Żebym w ciągu najbliższych kilku lat nakręciła film o mojej Mamie i żeby był czymś, z czym ludzie będą się mogli utożsamić.
Dziękuję za rozmowę.
Dzięki!
Wywiad: Alicja Klitenik
Pportret: Alicja Klitenik
Zdjęcia: Magda Wosińska