Tomek Ziółkowski – wywiad Barrier 9

0

Zrzut ekranu 2017-06-19 o 14.37.40

Tomek w obecnej chwili jest jednym z lepszych polskich skaterów młodszego pokolenia. Jego deskorolka jest wszechstronna,  nazwałbym go skaterem “all terrain”, co oznacza, że radzi sobie praktycznie wszędzie, począwszy od technicznych kombinacji na murkach, poprzez jazdę na kątach, a kończywszy  w bowlach. Tomek prezentuje bardzo wysoki poziom i często zaskakuje wachlarzem trików, a do tego jest bardzo miłym i szczerym gościem, dlatego też postanowiliśmy zadać mu kilka pytań.

Kuba Bączkowski

 Lata lecą, dotyczy to wszystkich. Pamiętam jak poznałem Cię już chyba dobrych dziesięć lat temu, to było na dachu jakiejś galerii handlowej w Warszawie, gdzie stanął mobilny skatepark i odbyły się nawet jakieś małe zawody. Jeśli dobrze kojarzę, to już wtedy całkiem nieźle jeździłeś, miałeś metr pięćdziesiąt i za duże ubrania. Ile już się odpychasz na desce i czy pamiętasz moment, w którym można by powiedzieć z małolata stałeś się dorosłym skaterem?
Również pamiętam te zawody. Przeszkody od Techramps, impreza organizowana przez Cropptown na dachu centrum handlowego Reduta. Miałem wtedy 14 lat i już byłem w teamie Kamuflage. Zawody były podzielone na dwie grupy wiekowe, ja startowałem w grupie dla najmłodszych. Tak się złożyło, że zawody wygrałem. Nagrody rzeczowe od Croppa od razu pogoniłem na osiedlu 😉 Jak byłem dzieciakiem, to bardzo lubiłem duże ubrania. Nawet wtedy, kiedy jeszcze nie jeździłem na desce, podobał mi się luźny styl „skejto-hip hopowców”. Nosiłem też ciuchy po starszych ode mnie synach koleżanek mojej mamy. Od kiedy zaczął sponsorować mnie Kamuflage i dostawałem rzeczy za free, wreszcie mogłem wybierać właściwy dla mnie rozmiar ubrań, ale i tak brałem XXL. 28 kwietnia minie 12 lat mojej przygody z deskorolką, czyli wychodzi na to, że dokładnie pół życia jeżdżę na desce. Wydaje mi się, że zacząłem inaczej jeździć, kiedy stary/nowy skatepark Kamuflage został zamknięty na dwa miesiące przed końcem zimy i byłem zmuszony przenieść się na nowopowstałego Burn bowla. Bardzo szybko zajarałem się jazdą w nim. Spodobała mi się prędkość, która dodała mi dużo pewności siebie podczas jazdy na deskorolce również w innych miejscach. Myślę, że to był ten moment, kiedy zmieniła się moja deskorolka i można powiedzieć, że skate’owo dorosłem.

„Rap w sercu” chyba u Ciebie został? Z tego co mi się wydaje chyba miałeś nawet jakąś przygodę ze wsparciem pewnej rapowej marki. Nie ukrywam, że nie tylko u nas, ale i na świecie kultura hip hop dość często przeplatała się z deską.
Rap w sercu zawsze był i będzie. Nadal słucham go często, ale jest to jedynie jakiś procent na mojej play liście. Przez rok byłem w Dill Gangu, ale kiedy pojawił się sponsoring od DC, musiałem zrezygnować. W Polsce jak i na świecie hiphop i skateboarding są i będą sobie bliskie, bo wyrastają z tej samej kultury ulicznej…

Ride on 50/50, nocomply out

Jeśli chodzi o DC, dość sporo też wtedy się działo, ale jak wiemy nic nie trwa wiecznie i  jakiś czas temu zakończyliście współpracę. To chyba był dobry czas i mocny team. Można by powiedzieć, że była to jedna z najlepszych ekip w Polsce i jedna z tych, która dobrze wspierała swoich riderów. Chyba dobrze  wspominasz  ten okres ?DC było dla mnie spełnieniem skate’owych marzeń. Dużo się działo i zajebiście wspominam ten czas. DC działało bardzo prężnie i nie żałowało swoim riderom, ani rzeczy, ani pieniędzy. Na konto co miesiąc wpływało trochę Złotego i naprawdę pozwalało mi to nie pracować, tak jak teraz od poniedziałku do piątku. Czasem dorabiałem sobie na boku, ale miałem ten pewny hajs na koncie. DC mocno się angażowało w polską deskorolkę; było sponsorem wielu zawodów np. BTTS (chyba największa i najlepsza impreza w Polsce). Wspierali również legendarny narodowy Skatepark Kamuflage. Na żadnym turnusie Woodcamp’u nie mogło zabraknąć nas, ani naszych imprez dla dzieciaków obozowych. Zgodzę się, że wszystko, co dobre się kończy. Tak też było ze sponsoringiem od DC. Pewnego razu zmieniły się władze w centralti we Francji i doszło do cięć budżetowych, bo wyliczyli, że im się to nie opłaca. Więc ukrócili wszystko jak leci: hajs na zero, rzeczy też marnie…, Ale wielkie podziękowania dla Gutka, Tomka K. i Wojtka Wzrr ,że mimo cięć w centrali i ogólnego zamieszania starali się zapewnić mi najpotrzebniejsze rzeczy.

Rzeczywiście, zagadnienie sponsoringu, szczególnie u nas w kraju, przewija się dość często, w zasadzie prawie nikt nie jest w stanie po prostu tylko jeździć na desce, ale ten temat został już “rozwałkowany” setki razy i nie na ten tor chciałbym kierować naszą rozmowę. Jeździsz na deskach Xpensive Shit, dla wielu ludzi ta marka to trochę zagadka (hehe), dość dużo wychodzi od was materiału,  jak odnajdujesz się w “sza- lonych pomysłach Modesta” ?
Jeśli chodzi o sponsoring to dodam jeszcze, że dopóki to się nie zmieni, to polska deskorolka będzie cały czas poniżej europejskiego poziomu. Dużo lepiej wyglądała by nasza jazda, gdybyśmy całe dnie mogli poświęcać desce, jeździć w zajebistych skateparkach również krytych, których tak brakuje nam w zimie. Jeśli chodzi o Xpensiv Shit, to firmę założył mój przyjaciel Modest Myśliwski. Wzięła się właściwie znikąd i zaczęła mocno działać. Często wypuszcza krótkie montaże tzw. szybkie strzały na YT. Moim zdaniem jest to prawdziwie skejtowa marka „od skejta dla skejta” i będzie o niej jeszcze głośno. Jeśli chodzi o szalone pomysły Modesta, to bardzo mi się podobają, często dorzucam też swoje 5 groszy. Dogadujemy się bez słów i podobnie myślimy, więc jego „szaleństwo” odpowiada mi w 100 procentach. Do tego, na samych deskach też jeździ mi się bardzo dobrze.

Jak obserwuję to co wypuszczacie to widzę, że głównie działacie w Warszawie i tam głownie leci “arbajt”, Nie trudno zauważyć, że dobrze czujesz się w tym mieście, z resztą to jedna z lepszych “polskich metropolii” dla deskorolkowca, spoty można znaleźć na każdym kroku. Jesteś rodowitym warszawiakiem ?
Warszawa jest moim miastem. Kocham jej historię i mam do niej wielki szacunek. Nagrywam głównie  w  Warszawie,  ponieważ   stąd   jestem i  znam  to   miasto  jak  własną  kieszeń.  Wiem, gdzie się  znajdują   główne  miejscówki, których jest niemało. Poza tym, cały czas odkrywam coś nowego. Mówię tu nie tylko o „skate spotach”, które wyrastają jak grzyby po deszczu, ale o całej infrastrukturze miasta. Najbardziej się cieszę, kiedy znajdę jakąś przedwojenną kamienicę, której jeszcze nie widziałem. Jest to moja druga pasja – Warszawa sprzed 1939 roku. Wracając do spotów, tak jak w każdym wielkim mieście jest ich sporo. Warszawa jest jednym wielkim placem budowy, więc siłą rzeczy przy nowych placach, budynkach i skwerach powstają miejscówki. Inna sprawa, że zazwyczaj są to jednostrzałowe miejsca, bo ochrona czuwa. Powstają również miejsca przyjazne skejtom, gdzie jest nawet pozwolenie na jazdę na desce, np. Plac Grzybowski, gdzie możemy jeździć legalnie od poniedziałku do soboty w godzinach 10-17. Są również nowo wybudowane bulwary nadwiślańskie, na których znajduje się masa kombinacji, nawierzchnia perfekt i pełno zajebistych kamieni, na których można jeździć. Jestem rodowitym warszawiakiem, mama, ojciec i dziadkowie urodzili się w Warszawie, a mój pradziadek od strony mamy był żołnierzem Armii Krajowej i walczył w Powstaniu Warszawskim. Nie ma drugiego takiego miasta w Europie, jak Warszawa, która powstała jak Fenix z popiołów po to, aby wychować następne pokolenia warszawskich dzieci.

Zrzut ekranu 2017-06-19 o 14.52.07
slappy bs smithgrind

Widzę, że jesteś zainteresowany swoimi korzeniami i historią, która jest trochę spychana na bok i raczej wśród młodych ludzi promuje się tylko tu i teraz. To dobrze, bo uważam, że bez takiej wiedzy tracimy swoją tożsamość. A jak z “historią deskorolkową”? Lubisz sięgać tam do korzeni? Inspiruje Cię coś z “dawnych deskorolkowych lat”, czy raczej wolisz to co dzieje się w skateboardingu obecnie?
Czasem lubię wracać do montaży i filmów z lat mojej „młodości deskorolkowej”, czyli z okresu 2004-2009, ale na co dzień napędzam się nowościami, które powstają codziennie, aż ciężko je wszystkie zapamiętać. Oczywiście, w głowie zostają największe SZTOSY z nowości, do których wracam np.: David Gonzales „Posessed to Skate”, wszystkie odcinki na kanale lurknyc., wszystko od Palace i Bronze.

Czy inspiruje Cię to co oglądasz? W sensie czy zdarza Ci się zobaczyć coś np. na jakimś montażu i po prostu chcesz iść powtórzyć taką sztuczkę? Masz w ogóle jakieś deskorolkowe inspiracje?
Inspirowało, inspiruje i będzie inspirowało. Jest to moim zdaniem nieodłączna część deskorolki. Chyba każdy z nas oglądając sv, chciałby robić takie triki „jak oni”. Jak byłem młody i oglądałem sekwy Gutka spod Pałacu Kultury, to też chciałem robić takie lajny i „zawracać jak tacy prosi” (hehe). Ostatnio takim trikiem, który podpatrzyłem i potem powtórzyłem był switch tailslide 540 out. Zobaczyłem go na instagramie u Luana, jak robił to na swoim prywatnym skateparku.

No i jak? Weszło ?
Weszło 🙂

Często obserwuję Cię na zawodach, masz kilka swoich „setek” i odnajdujesz się w różnych warunkach, dobrze radzisz sobie zarówno na kątach jak i na udających street elementach. Lubisz jeździć na zawodach ?
Zawody są wpisane w deskorolkowe DNA. Lubię zawody nie tylko ze względów finansowych, chociaż wiadomo, że hajsik zawsze mile widziany. Chyba przede wszystkim chodzi jednak o spotkanie się z ludźmi, z którymi na co dzień się nie jeździ. Tak jak wcześniej mówiłem, to lubię jeździć po wszystkim, więc chętnie jadę na zawody w bowlu, jak i na takie ze stricte technicznymi przeszkodami.

Jak już jesteśmy przy tym temacie, to czy jest jakaś Polska impreza,  która  podobała Ci się najbardziej? Coś w stylu: “damn, ale bym pojechał tam jeszcze raz!“
Oczywiście, że mam swoje ulubione imprezy deskorolkowe, na które chętnie wracam. Na pierwszym miejscu są zawody w Lesznie BTTS. Odbywają się na najlepszej plazie w Polsce i jednej z lepszych w Europie. Przyjeżdżam tam na 2-3 dni a i tak wracam z progresem. Bo jak tu nie progresować, jak się jeździ ze skejtami z najwyższej półki światowej? Oczywiście trzeba też wspomnieć o zajebistej organizacji, bo zawsze jest na pro poziomie. Bardzo lubię też zawody Baltic Games i Lines of Bielawa.

A czy bywałeś gdzieś na zawodach za granicami naszego kraju ?
Zdarzyło mi się wystąpić parę razy. Dwa razy wystartowałem w Mystic Cup, jak miałem 15 i 16 lat. Za drugim razem poszło mi nawet nienajgorzej. Potem to były zawody Make It Count gdzieś w Belgii, nie pamiętam dokładnie, ale było kozacko. Zajebisty skatepark i najlepsi AM w Europie. Jeśli dobrze pamiętam, cały konkurs wygrał Thaynan Costa, który teraz nagrywa party że elo. Ostatni chyba (bo więcej mi się nie przypomina) wyjazd za granicę, to było do Belfastu. Zawody były małe i kameralne, ale spoko skatepark, ziomy z Irlandii, 3 best tricki i tyle.

Zrzut ekranu 2017-06-19 o 14.59.47
bs wallride

Jakiś czas temu światem deskorolki „wstrząsnęła” informacja o tym, że znajdzie się ona na Igrzyskach Olimpijskich. Nie chcę ciągnąć tematu, czy to dobrze czy to źle, ale myślisz, że odnalazłbyś się jako „sportowiec” reprezentujący nasz kraj na takich zawodach ?
Pewnie tak. Olimpiada brzmi śmiesznie, ale nie widzę w tym jakiejś przypałowej akcji. Jeszcze całe cztery lata, więc wiele może się zmienić. Na tę chwilę mógłbym tam jechać bez wstydu.

Poruszaliśmy się po tematach deskorolkowych, a co innego na co dzień robi Tomek Ziółkowski i czy wybiega czasem do przodu poszukując planów np. na „biznes życia” ?
Na co dzień czyli od poniedziałku do piątku sprzedaję PLNY. W sklepie spędzam pół dnia i po 16-tej mogę już iść na deskę. Wolny czas bez pracy i deskorolki najczęściej spędzam z moją Małgosią; spacery, gotowanie, jedzenie, dżuma przed telewizorem,  seriale  i  masa  innych  ciekawych rzeczy. Co do planów biznesowo-przyszłościowych, to chyba każdy takie ma, ale do tego są potrzebne pieniądze, których nie mam. A z kolei na branie kredytu u „złodziei” nie jestem w tym momencie gotów. Może za parę lat się na to zdecyduję, ale dopiero wtedy kiedy przestanę poświęcać się desce w stu procentach, bo na razie całe życie jest ustawione pod nią.

Kto wie, może się okazać że prze te całe Igrzyska sytuacja finansowa skejtów, może diametralnie się zmienić, ale jak wiadomo nie ma co liczyć na ślepy los 😉 Jesteś jeszcze z tego pokolenia skejtów, które nie miało szansy np. zapisać się na lekcje deskorolki czy poznać smak pierwszego ollie na letnim obozie. Co o tym wszystkim myślisz? Wydaje Ci się, że „kluby sportowe” są w stanie pokazać dzieciakom prawdziwy skateboarding?
Szczerze mówiąc wątpię w to, że w Polsce pojawi się jakiś duży hajs w związku z Igrzyskami. Przecież już teraz wśród medalistów z dyscyplin, które od dawna są na igrzyskach, są tacy, którzy nie mają gdzie trenować, albo za co jechać na olimpiadę. Chociaż moje pierwsze kroki na desce stawiałem na kostce pod domem w wieku 12 lat , to jednak mając 13 lat pojechałem na skejt wakacje na Woodcamp. Spędziłem tam super 2 tygodnie, jeżdżąc od rana do wieczora, ale tylko raz miałem potrzebę zapytania o to, jak zrobić backside tailslide. Moim trenerem był wtedy Karol Furmańczyk. Deskorolkowy Klub Sportowy to śmiesznie brzmi, ale jeżeli miałoby to pomóc małym skejtom w progresowaniu, to powinny takie powstać. Ale warunkiem ich powstania musi być ekipa składająca się z prawdziwych skejtów, znających się na rzeczy. Nie chcemy tam panów z wąsem.

To na pewno, natomiast a propos Panów z wąsami, jest jakiś stary polski skejt, którego jazda podobała Ci się jak byłeś małolatem, coś w stylu, budzisz się rano i śniło Ci się, że byłeś z tym i tamtym na desce ? Haha
A jak! Jak zaczynałem jeździć w wieku 12 – stu lat, to guru dla mnie byli Gutek i Tomek K. Kojarzyłem ich z magazynu Info i pierwszego prawdziwego SV jaki obejrzałem czyli Info 11. Jarałem się ich jazdą, warszawskim stylem i ogólnie wszystkim co z nimi związane. Pamiętam taki dzień: ulewa na Witosie, wszyscy ewakuacja do bramy. Pojawia się Tomek Kotrych i wita się ze wszystkimi, mnie też podaje rękę. To było dla mnie wielkim przeżyciem, że gość z filmu i z gazet wita się ze mną jak z kolegą. Poczułem się  wtedy jak jego ziom, a tak bardzo o tym marzyłem. Z czasem poznałem innych skejtów, którymi się fascynowałem: Goły, Sticko, Maja, Szkiela i masa innych. Miałem dużo szczęścia, bo dzięki sponsoringowi od KMFG mogłem ich wszystkich poznać i jeździć z nimi na toury organizowane przez Jaskuła i Krzysia 79th.

Zrzut ekranu 2017-07-18 o 14.52.10
fs Shove it

No właśnie, było kiedyś coś takiego jak Kamu i 79th. Organizowali oni sporo wydarzeń i tourów, jest jakaś akcja, w której brałeś udział i na zawsze pozostanie w Twojej pamięci ?
Od 2006 roku byłem na każdym wyjeździe organizowanym przez Krzycha 79th i Marcina. Bardzo dużo wspomnień i akcji fachowych. Mam w pamięci pełno dobrych historii, ale opowiem jedną, trochę straszną, ale mistrzowską. Towntour 2007 Kijów, wracaliśmy już do Polski i zatrzymaliśmy się w jakimś mieście na Ukrainie, bo wpadły nam jeszcze w oko zajebiste spoty. Była już późna noc kiedy zaczęliśmy katować pod pomnikiem, który stał przed jakimś reprezentacyjnym budynkiem. Okazało się, że mieszkał tam prawosławny Pop. Już po 5 minutach znikąd wyskoczyli tajniacy z krzykiem i pistoletami. Od razu nas na kopach twarzą do ściany. Awantura, krzyki, wrzaski, groźby. W końcu Sticko zaczął tłumaczyć, że my z Polszy, sporcmeni, kręcą wideo, robią zdjęcia do gazet… To ich chyba odstraszyło, chociaż nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Od razu odpuścili i skończyło się tylko na chwili strachu. A wydawało się, że chcą nas zatrzymać i przesłuchiwać ,czy coś w tym stylu. To była jedna taka sytuacja, która utkwiła mi mocno w pamięci, chociaż w głowie mam jeszcze wiele innych. Towntoury były dla mnie jedną z najfajniejszych rzeczy, które mi się w życiu przydarzyły. Jeszcze raz to powiem: miałem w chuj szczęścia, że mnie to spotkało. Wielka piątka i podziękowania dla Marcina i Krzycha. Nigdy tego nie zapomnę.

Hahha czyli mogę powiedzieć „znam kogoś do kogo strzelano”. Teraz niestety mamy mało teamów skejtowych, a co za tym idzie nie słychać ostatnio o jakichś spektakularnych ofi-cjalnych tourach. Każdy z nas obserwuje mniej więcej to co dzieje się na scenie. Jest jakaś ekipa, którą uważasz za jedną z mocniejszych u nas, albo inaczej… Zniknęli twoi obecni sponsorzy Tomek Ziółkowski znajduje swoje miejsce w ekipie…?
Pewnie bym się gdzieś odnalazł. Najbliższym mi teamem, do którego bym chyba pasował i nie chodzi o słuchanie tej samej muzyki, to Youth i Locals. Wiem, że dobrze bym się dogadał z tymi ziomami i zajebiście by nam się wspólnie jeździło na desce. A co do realiów, to rozstałem się z MOkaShop i niedługo oficjalnie pojawi się moje Welcome do StreetHype Store. Dzięki chłopakom z SH mam na czym jeździć i jestem zajarany, że mogę z nimi tworzyć warszawską scenę deskorolkową.

Fajna akcja z tym SH, prawdziwe skate shopy to coś czego w Polsce brakuje. Jak dla mnie ważniejszy jest sklep stacjonarny niż taki “tylko w internetach”. Niektórym cieżko uwierzyć, że internetu kiedyś mogło nie być i pooglądać można było tylko na półce w sklepie. Chodziłes sobie popatrzeć co tam mają czy Ciebie już te czasy ominęły ?
Chodziłem bardzo często. Na początku mojej historii deskorolkowej jeździłem dużo na Wola Parku. Na parkingu stał skatepark, murek mniejszy, większy, funbox, rurka itp. Jak dla początkujących, był zajebisty. W centrum handlowym był skateshop Kamuflage, do którego chodziłem zawsze, kiedy byłem na skateparku. Przychodząc tam i pytając o buty DD (DC), poznałem Suwaka, który tam sprzedawał. Jest to osoba, którą najdłużej znam z deski. Mogę powiedzieć, że od tamtego czasu (12 lat) przyjaźnimy się. W Kamuflage było bardzo dużo rzeczy, które mi się podobały, ale nie było mnie na nie stać. Często przychodziłem z moim kolegą Rudym po naklejki, trochę za często, aż Suwak wymyślił nam „naklejki za wiersze”. No i mówiliśmy te wiersze,   żeby tylko  dostać upragnione naklejki. I jeszcze nas wkręcał, że ma na sprzedaż ABEC’i 100 najszybsze na świecie…

Zrzut ekranu 2017-07-18 o 14.58.13
nollie flip

Haha dobra historia, teraz małolaty mają dużo większy dostęp do wszystkiego… I sam widziałem jak przebierają w naklejkach i czegoś tam nie chcą… Kiedyś brało się co dawali. Skatepark Kamuflage też niestety już jest przeszłością. Nie ma co jednak zastanawiać się nad tym co było a iść dalej. Pytałem o to jak widzisz się w dalszej przyszłości, a co z tą najbliższą? Jakie plany na nieuchronnie zbliżająca się zimę w Poldonie ?
Dalszej przyszłości nie widzę inaczej niż teraźniejszości, mam nadzieję, że będę dalej jeździł na desce i się w tym spełniał. Bo gdyby nie deskorolka, to nie byłbym tym, kim jestem. Zimo wypierdalaj – znane hasło. Nie lubię jej, ale co zrobić, taki mamy klimat. Na szczęście będzie Zimowy Narodowy, więc nie zapomni się, jak się jeździ. Bo o progresie jakimś konkretnym, to można zapomnieć. Ponieważ nie jest to skatepark, w którym czuję, że mógłbym się rozwinąć, tak jak w starym Kamuparku w Blue City.

Z tego co mi wiadomo, jak narazie niestety nie zanosi się na to żeby w ciągu najbliższego roku powstał jakiś kryty obiekt “z prawdziwego zdarzenia” w Poldonie, a chociażby nie wiadomo jakim by ktoś był zatwardziałym streetowcem to po śniegu i lodzie nie pojeździ… Wielkie dzięki Tomku za wyczerpującą rozmowę, może jest coś co na sam koniec chciałbyś przekazać “polskiemu narodowi skejtowemu” ?
Jeździjcie  na  desce codziennie,  uczcie się języków i podróżujcie jak najwiecej. Bo najlepiej inwestować w siebie. Dzięki za wywiad, oby nie ostatni i widzimy się na desce SKATE OR DIE!

 

wywiad: Maciek Heczko
zdjęcia Kuba Bączkowski / kubabaczkowski.com

Leave a Reply